Na zboczu świętej taoistycznej góry Heng Shan znajduje się Wiszący Klasztor (ok. 2h drogi od miasta Datong). Ten niezwykły kompleks świątynny wyrasta ze skał, a podtrzymuje go tylko kilkanaście drewnianych kolumn. I chociaż zwiedzanie go zajmuje niecałą godzinkę rekompensuje to niezwykła sceneria otaczająca klasztor. Ten imponujący obiekt na długo zostanie w naszej pamięci.
W drodze powrotnej korzystając z pięknej pogody zahaczyliśmy o wioskę przypominającą opuszczone ruiny. Tylko widok suszącej się kukurydzy świadczył o tym, że ktoś zamieszkuje to miejsce. A jednak! W oddali zobaczyliśmy starszą kobietę, która na plecach przymocowane miała wiązki gałęzi. Gestem dłoni pokazała nam, że mamy iść za nią. Było to zaproszenie do jej domu (lepianki zbudowanej z gliny i słomy) na kubek gorącej wody. Kuchnią, sypialnią i łazienką okazało się jedno pomieszczenie. Na ścianach wisiały rodzinne fotografie, w rogu stała miska służąca do kąpieli, a na podłodze stary garnek, z którego nasza gospodyni zaczerpnęła wody. Po chwili zjawił się mąż więc przyszedł czas na pamiątkowe zdjęcie. Starsza pani pokazała na godzinę i gestem wskazującym jedzenie zapytała, czy nie jesteśmy głodni. To byłoby już nadużycie gościnności więc podziękowaliśmy pięknie i pożegnaliśmy się. Byliśmy wzruszeni tym, że pomimo tego, że tak skromnie żyją to chcą się jeszcze dzielić z innymi. I chociaż język był barierą w rozmowie uśmiechem i kilkoma zwrotami wyszukanymi w rozmówkach polsko-chińskich staraliśmy się okazać tej cudownej parze wdzięczność i szacunek.