Nie słychać charkania, odgłosów klaksonu, nie śmierdzi i jest względnie czysto.
Witajcie w Hong Kongu! Aż trudno uwierzyć, że Chińczyków udało nauczyć się ogłady. Nie przepychają się w metrze, mówią po angielsku, nie śpią jak żule, nie plują, nie dłubią w uszach i nie noszą kiczowatych dodatków. Pełna kulturka.
Drapacze chmur wyrosły tu, jak grzyby po deszczu. Futurystyczna architektura, neony, logotypy luksusowych marek i prestiżowych domów mody biją po oczach. Designerskie sklepy sąsiadują z eleganckimi, wysmakowanymi cukierniami. Podziwiałam kolory i wzory wypieków, które wyglądały jak muśnięte pędzlem artysty, a ich fantazyjne kształty niczym idealnie skrojone fasony wielkich projektantów.
Hong Kong to również najdłuższe ruchome schody na świecie. Wznoszą Cię one do Soho, urokliwej dzielnicy usianej kawiarniami, galeriami sztuki i restauracjami.
Nowoczesność i przepych przeplatają się z chińskimi akcentami. Jedni utknęli w kolejce przed butikiem Chanel. Inni odkrywają swoją przyszłość u wróżbitów lub zostawiają swoje prośby przyczepione do spiralnych kadzideł w świątyni Man Mo.
Gdy zapada zmrok Hong Kong zaczyna mienić się kolorami. Uliczki wypełnione barami tętnią towarzyskim życiem. To prawdziwy mix kulturowy. I chociaż nie było techno łupańska to atmosfera tego miejsca udzielała się wszystkim. Babcie przybijały piątki Niemcom, Chinki rozdawały papierowe korony (na to akurat się nie skusiliśmy), a my integrowaliśmy się z nimi pałaszując talerz galaretek z wódeczką (dobrze klepią!). Po tej krainie rozpusty oprowadzał nas Paweł (Berlin). Nie mogliśmy wyobrazić sobie lepszego przewodnika.
W Hong Kongu byliśmy dwa dni. Chętnie zostalibyśmy dłużej, ale nasze portfele zostały wyssane z taką prędkością, że przez najbliższy czas będziemy żywili się gruzem. Tutejsze ceny nie sprzyjają niestety backpackersom. Przykładowo, gdybyśmy zdecydowali się na zakup mleka pochłonęłoby ono ¼ naszego dziennego budżetu. Wypadałoby też mieć jakiś dach nad głową. Wynajęcie chaty to wydatek rzędu 10 -25 tys. zł. Jeśli jednak zamarzyłby nam się zakup apartamentu musielibyśmy sięgnąć do kieszeni po 15 mln zł .
Mamy nadzieję jednak, że kiedyś powrócimy tu i spędzimy więcej czasu. Tylko niech Bozia ześle pieniążek.