Geoblog.pl    366dni    Podróże    W 366 dni dookoła świata    Hangzhou
Zwiń mapę
2012
18
paź

Hangzhou

 
Chiny
Chiny, Hangzhou
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10828 km
 
Hangzhou to nasz drugi przystanek. Tym razem zaopiekowała się nami Ciney, z którą skontaktowaliśmy się przez couchsurfing.

Nasza gościnna Chineczka rok temu była w Polsce, głównie spędzając czas w Rzeszowie. W jej domu, aż roi się od polskich produktów oraz pamiątek w postaci biletów i najróżniejszych ulotek. Ciney, podobnie jak my, zbiera przepisy z całego świata, dlatego była to świetna okazja, by wymienić się kulinarnymi doświadczeniami. Zajadaliśmy się przygotowaną przez nią zupą z chińskimi pierożkami, a w zamian za pyszną kolację poczęstowaliśmy ją śniadaniem w postaci jajecznicy.

W jednym z supermarketów znaleźliśmy kilka europejskich produktów.
Polskie mleko kosztuje tutaj 10 zł, serek topiony 20 zł, a ser pleśniowy 25 zł. Za cebulę (jedną) zapłaciliśmy rekordowego piątaka! Powoli odzwyczajamy się od chleba i nabiału, a przyzwyczajamy do tofu i słodkich chińskich bułeczek.

Hangzhou okazało się idealnym miejscem na aktywny relaks. Zwiedziliśmy buddyjską świątynię Lingyin Temple osadzoną w czarującym, zielonym kompleksie, gdzie dominującymi dźwiękami są śpiewy ptaków i cykanie świerszczy. Dwie godziny spaceru, w tym pobyt w niezwykłym ogrodzie botanicznym, pozwoliło nam odnaleźć upragnioną ciszę. Z dala od gwarnych ulic, klaksonów samochodowych i charkających Chińczyków.

Chińczykom muzyka towarzyszy wszędzie. Fontanna porusza się w rytm skośnych dźwięków, na placach spotkać można tańczące pary, a przed sklepem z owocami stoją głośniki. Niestety walory muzyczne jak i sama jakość dźwięku pozostawiają wieeele do życzenia. Przester jest na porządku dziennym.

Poruszamy się tutaj tylko autobusami. Taksówki niestety nie są tak tanie, jak w Huzhou. Przykładowa cena biletu to 50 lub 70 groszy za przejazd dowolnej liczby przystanków. Ciekawym widokiem jest moment, gdy otwierają się drzwi autobusu. Wtedy zaczyna się prawdziwa walka o miejsce. Chińczycy rozpychają się łokciami, krzyczą i przedzierają się z niezwykłą zwinnością przez dziki tłum. Każdy chwyt jest dozwolony.

Tutaj podobnie, jak w naszym poprzednim chińskim miasteczku (Huzhou ma 2,5 razy więcej mieszkańców od Warszawy – w chińskiej nomenklaturze jest to małe miasteczko) Europejczycy wzbudzają sensację. Przyzwyczailiśmy się już do wytykania palcami, zdjęć i uśmiechów. Localsi mówią do nas po chińsku, my odpowiadamy po polsku więc uskuteczniamy rozmowę na migi i jakoś to leci :-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (33)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 26 wpisów26 3 komentarze3 470 zdjęć470 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
09.10.2012 - 19.12.2012