Geoblog.pl    366dni    Podróże    W 366 dni dookoła świata    Pociąg do pekinu
Zwiń mapę
2012
19
paź

Pociąg do pekinu

 
Chiny
Chiny, Hangzhou
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10828 km
 
To była podróż, która na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Na wielu blogach możesz przeczytać podobne relacje ale dopiero, gdy znajdziesz się w wagonie klasy „hard seat” pociągu do Pekinu zrozumiesz, że te 15h będą dłużyły się, jak nigdy.

W Chinach prześwietlanie bagażu to norma w metrze czy na stacji kolejowej. Odbywa się to dosyć sprawnie więc można szybko się do tego przyzwyczaić. Tym razem było podobnie. Prześwietlenie plecaków, pokazanie biletów i znaleźliśmy się w ogromnej poczekalni – przeznaczonej dla naszego pociągu (każdy peron ma swoją). Upolowaliśmy dwa wolne miejsca i rozłożyliśmy się z naszymi rzeczami. Nie ma takiej możliwości, żebyś pozostał tu niewidoczny. Skomentują Twoje spodnie, zerkną przez ramię żeby sprawdzić, co robisz na laptopie i będą śledzić każdy Twój ruch. A nóż wyjmiesz coś interesującego z plecaka. Tym razem sąsiadująca z nami Chineczka, która zdążyła już zapluć całą podłogę kurzymi nóżkami (Taki tutejszy przysmak. Ceremonia jego konsumpcji polega na wyssaniu z kurzej nóżki czego się da i wypluciu reszty gdzie popadnie), zaintrygowała rozmowa na Skypie. Wstała z miejsca i z ciekawością dziecka wsadziła swoją głowę w ekran naszego netbooka. Poczekalnia to istna biesiada. Jeszcze nie weszliśmy do pociągu, a połowa prowiantu, którą zabrali ze sobą Chińczycy została skonsumowana. Nie spotkasz tu ludzi czytających gazetę lub książkę. Wszyscy jedzą, wypluwają na podłogę resztki, a w między czasie grzebią sobie w uchu czy nosie.

Pół godziny przed odjazdem otworzyły się drzwi, przez które można dostać się na peron. Co to był za moment! Można go porównać do otwarcia nowego supermarketu lub gdy jest poniedziałkowa dostawa w lumpeksie. Do biegu. Gotowi. Start! Chińczycy wystartowali. Słychać wrzaski, krzyki, ze schodów spada starszy pan, ktoś inny oberwał łokciem. Daruj sobie dobre maniery. Tu trzeba walczyć z całych sił.

Aby zasmakować uroków podróży w wersji „hard” wybraliśmy najtańsze bilety. Przygoda, egzamin cierpliwości i wytrzymałości gratis:) Nie bez powodu były te przepychanki. Półki na bagaże nie pomieszczą wszystkich chińskich klamotów. Pechowcy, którzy dotrą ostatni będą musieli swoją walizeczkę trzymać między nogami przez 15 godzin podróży. Jak sami widzicie, warto podszkolić się w szturchaniu, popychaniu i popracować nad techniką kolanko-łokieć. Jeśli myślisz, że możesz wepchnąć swój bagaż byle jak na półkę jesteś w dużym błędzie. Porządek nadzoruje specjalna ekipa, która wychwyci najmniejszą niedoskonałość. Tu nie chodzi o to żeby pomieścić, jak najwięcej toreb. Liczy się estetyka. Jeśli ułożenie Twojej walizki nie spełni tych wymagań, zostaniesz wyproszony ze swojego miejsca i jeden z pracowników ekipy porządkowej położy na Twoim siedzeniu ściereczkę, wdrapie się na nią i będzie ustawiał Twój bagaż dopóki nie dopasuje się, jak w grze Tetris. Taka operacja jest uskuteczniana na każdej stacji. Kolejnym zaskoczeniem była pani maszerująca ze sztandarem „zakaz wnoszenia środków niebezpiecznych na pokład pociągu” i pięciu gliniarzy za nią z ręcznymi wykrywaczami metalu.

Bagaże ułożone, wszyscy zajęli swoje miejsca, pociąg ruszył. Co robią Chińczycy? Wszyscy, jak jeden mąż wyjmują na stoliki swój prowiant i nie mam na myśli owocu czy drobnej przekąski. Nasi sąsiedzi wyposażeni byli w karton zupek chińskich w rozmiarze XXL. Inni zajadali się kurzymi nóżkami i parówkami. Odgłosy mlaskania, plucia, chrząkania w cenie biletu. Co chwilę sprawdzałam, czy moja kurtka już jest w resztkach jedzenia czy Chińczyk wycelował w osobę obok. Liczyłam na to, że w pewnym momencie skończą im się zapasy i będę mogła skupić się na czytaniu książki. Niestety okazało się, że co 5 minut serwowane są w pociągu zupki, chińskie przekąski i napoje. Wrzątek jest dostępny dla wszystkich więc zapach jedzenia towarzyszył nam przez całą drogę.

Byliśmy chyba jedynymi Europejczykami w pociągu. Czuliśmy na sobie wzrok dosłownie wszystkich, a każdy nasz ruch był komentowany. Kiedy wyjęłam z torby słodką, małą bułeczkę po 4 godzinach naszej podróży Chińczycy z niedowierzaniem przyglądali mi się, a ich spojrzenie mówiło: „ tylko tyle wzięli ze sobą?”.

Po konsumpcji przyszedł czas na konwersację. Zaczęło się od zerkania, co takiego czytamy i co to jest za dziwne urządzenie, z którego korzystamy. Oczywiście rozmowa na migi bo nasi sąsiedzi znali tylko dwa słowa po angielsku czyli „hello” i „senkju”. W pewnym momencie dyskusja nabrała tempa bo okazało się, że jeden z Chińczyków ma słownik w telefonie. Nasza podróż dookoła świata została przetłumaczona przez Collinsa jako „earth orbital mission”. Chińczykom tak się spodobała dyskusja z nami, że co chwilę pojawiały się kolejne pytania, a grupa osób uczestniczących w tym spotkaniu ciągle się powiększała. Co chwilę ktoś zaglądał nam przez ramię, zerkał do netbooka żeby zobaczyć mapę naszej podróży i śledził wzrokiem dosłownie wszystko, co robiliśmy. Szczytem ich ekscytacji okazały się jednak rozmówki polsko-chińskie. Byli wniebowzięci, że mogą nas nauczyć wymowy chińskiej. Przykładowa rozmowa z Chińczykami o miasteczku Harbin. Paweł chciał zapytać o lodowe zamki, z których słynie to miejsce. Wystarczyło w rozmówkach wyszukać 3 haseł:
- zamek
- zima
- kostki lodu (w rozdziale RESTAURACJE)

I tak przez kilka godzin zabawa trwała w najlepsze. Gdy zbliżaliśmy się do Pekinu Chińczycy poczuli się w obowiązku żeby znaleźć nam nocleg. Na nic zdało się tłumaczenie, że mamy gdzie spać. Pół wagonu zaangażowało się w szukanie nam hotelu. Wyjęli mapę, wypisali nam ceny i informacje, jak dotrzeć na miejsce.

W pociągu poza miejscami siedzącymi można było wykupić również miejsca stojące. Nie wierzyliśmy w to, że ktokolwiek skusi się na taką opcję. Byliśmy jednak w błędzie. Całą drogę na nogach, czyli 15 h, bez zmrużenia oka i przycupnięcia przy ścianie spędziła pewna skośnooka pani. Pod koniec podróży przypominała już raczej zombie ale jej wytrwałość wprawiła nas w osłupienie.

Kolejną sprawą, którą chciałabym poruszyć to toaleta. Kolejka ciągnęła się w nieskończoność. Oczywiście nikt jej nie przestrzega. Ponadto nie możesz liczyć na to, że każdy zamknie za sobą drzwi. Absolutnie bez żadnego skrępowania załatwia się tutaj swoje potrzeby publicznie. Pozwólcie jednak, że o widokach nie będę już wspominała:)

Pociąg dotarł na miejsce z iście szwajcarską dokładnością, co było pozytywnym zaskoczeniem dla nas. Wytoczyliśmy się z niego wymięci i wygnieceni z nadzieją, że szybko dotrzemy do naszego hostelu i położymy się spać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 26 wpisów26 3 komentarze3 470 zdjęć470 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
09.10.2012 - 19.12.2012