Pod pierzyną smogu, którą od czasu do czasu zmywa deszcz, schowany jest Pekin. Tradycyjna architektura zderza się tutaj z nowoczesną co sprawia, że co chwilę przenosisz się w czasie.
Ulice tętnią tutaj życiem, a każda z nich jest kulinarnym rajem. Od świtu do nocy serwowane są najrozmaitsze przekąski. Rano spróbujesz bułek na parze i naleśników. Wieczorem skusisz się na grillowane mięso na patyku, pierożki lub tofu smażone z grzybami.
W Pekinie największe wrażenie zrobił na nas stadion i Ogród Olimpijski. Wieczorem, gdy wszystko jest oświetlone miejsce to nabiera kolorów i jeszcze większego rozmachu. Zupełnie za to nie podzielamy zachwytu nad Zakazanym Miastem czy Pałacem Letnim. Za obejrzenie każdego najmniejszego obiektu na ich terenie trzeba dodatkowo płacić.
Pekin nie zawodzi za to w przypadku ogrodów. Rozczulającym widokiem są pary tańczące na placach, starsi ludzie puszczający latawce i grajkowie brzdąkający na swoich instrumentach. W wyjątkowo zadbanym otoczeniu, pięknie przystrzyżonych trawnikach i zachwycającej przyrodzie celebruje się tutaj ciszę. To miłe oderwanie od dźwięku klaksonów, którego nadużywają Chińczycy, piszczącej muzyki wydobywającej się z przesterowanych głośników i nawoływań sprzedawców.
À propos biznesu. Ciekawi souvenirów, które na nas czekają odwiedziliśmy dwa targi: ryb i ptaków oraz słynny Panjiayuan Market. Obłowić się można na przykład: w świerszcze, przyrządy do dłubania w uchu, nosie czy zębach, afrykańskie maski, posążki z wizerunkiem Hitlera lub Stalina.
Miłym zaskoczeniem dla nas było pekińskie metro. Za 2 RMB (1 zł) możesz przesiadać się dowolną ilość razy między liniami, a sposób poruszania się jest tu wyjątkowo sprawny. Ucieszył nas zakaz jedzenia i picia w metrze. Dzięki temu żadna kurza nóżka nie wylądowała pod naszymi nogami.
W Pekinie spędziliśmy 12 dni. Według nas to wystarczający czas, by poczuć atmosferę tego miasta. Nie będziemy Was zanudzać opisami poszczególnych zabytków i miejsc. Pekin widziany naszymi oczami zobaczycie w naszej obszernej galerii.